Podróże po Indiach – szkoła podstawowa. Podróże to obok malarstwa i projektowania wnętrz kolejny cykl postów jaki planujemy kontynuować na tym blogu. Najwięcej wpisów poświęcimy Indiom. Znajda się również z bliższych podróży, również takich zza miedzy 🙂 Dzisiaj chciałabym podzielić się z wami spostrzeżeniami na temat szkolnictwa w Indiach. Właściwie wpis ten powinien robić Zbyszek mój mąż, bo to on właśnie w Indiach spędził spory kawałek czasu. Miał możliwość odwiedzić niejedną szkołę i to właśnie poniższe galerie zdjęć przedstawiają jego spotkania z dziećmi i młodzieżą z różnych stron Indii. Z racji tego jednak, że jestem nauczycielką poczułam się trochę w obowiązku aby zrobić ten wpis osobiście. Pracę w zawodzie nauczyciela rozpoczęłam 11 lat temu. Jak w każdym zawodzie bywają lepsze i gorsze dni, ale nie o tym ma być ten wpis. Dziś chciałabym spróbować porównać szkolnictwo polskie z hinduskim. I pierwsze co mi się nasuwa na myśl to ubóstwo i trudne warunki w jakich przyszło się uczyć najmłodszym. Oczywiście porównanie nie tyczy się współczesnej szkoły polskiej (każdy z Was mam nadzieje że w ciągu ostatnich dziesięciu lat był w szkole jako uczeń lub rodzic i wie, że daleko jej do hinduskiej a jeżeli nie był to mógł zetknąć się ze współczesną szkołą w filmie lub serialu „Szkoła”) Porównując hinduską szkołę XXI wieku do polskiej mam na myśli czasy powojenne, gdzie dzieci również chodziły na boso, w jednej sukience, spodenkach lub obowiązkowych mundurkach. Na fotografiach szkolnych moich rodziców dobrze widać, że bieda była powszechna. Mimo, że w pierwszym rzędzie do zdjęcia sadzano dzieci w obuwiu i ładnie ubrane to jednak nie dało się ukryć bosych stópek zza koleżanek i kolegów. W Indiach fakt klimat jest bardziej sprzyjający do biegania na boso ale mimo wszystko „japonki” ocaliłyby niejedną małą stopę przed skaleczeniem. Ze względu na tradycje i szacunek do miejsca obuwie w Indiach ściąga się przed wejściem do szkoły, podobnie jak przed wejściem do świątyni. Poniższe zdjęcia prezentują wiejską Szkołę Podstawową w Siyasar w stanie Rajastan z 2005 roku.
To co uderza na pierwszy rzut oka to właściwie brak środków dydaktycznych a przypominam że jest to rok 2005. Brak wyposażenia w podstawowe sprzęty, czyli ławki , krzesła, toalety, umywalki, itp no może się rozpędziłam bo to przecież środek pustyni. To co najważniejsze w tej szkole to nauczyciel, tablica i podręczne tabliczki dzieci, i zeszyty. Jak na tym tle wygląda współczesne szkolnictwo w naszym kraju, myślę że wyśmienicie, a może i aż za dobrze. Dzieci uczą się w pięknych kolorowych salach w pomocami dydaktycznymi na ścianach typu: tabliczki mnożenia, litery, mapy, zdjęcia, tablice chronologiczne itp można by wyliczać do wieczora, do tego tablice interaktywne (nie trzeba pisać pełnych zdań wystarczy uzupełniać luki), wyświetlanie filmów, obrazów, właściwie wszystkiego co jest nam potrzebne na dany temat. Lekcje audio i video, odtwarzacze dvd, cd, itd. Dzieci z wszystkich stron faszerowane są multimedialnym przekazem, który powinien przełożyć się na chęć zdobywania wiedzy ale niestety mam wrażenie, że dzieje się odwrotnie. Dzieci maja świadomość, że cała wiedza jest w Internecie i wystarczy kliknąć aby ją zdobyć. Mając wszystko podane na tacy nie trzeba za dużo myśleć i wyobrażać sobie. Dużo wiedzy dzieci w Polsce przyswajają również mimowolnie z programów edukacyjnych lub mądrych bajek. Bywa, że są jednostki ambitne i kreatywne (np. tacy jak moi uczniowie z klas czwartych :-)) jednak dla sporej części najciekawsze hobby to gry komputerowe a rozrywka to Facebook. Coraz mniej dzieci spędza czas ze sobą, a jeżeli już spędzają to przy komputerach lub wpatrując się w smartfony. Trudno oceniać i ganić naszą młodzież za to, bo w takich czasach przyszło im żyć, można się tyko cieszyć, że nas to ominęło. Dzieci mając zabawki, gry, przybory (najróżniejsze począwszy od kredek i farb, skończywszy na papierach dekoracyjnych itp ) nudzą się bardzo szybko a wiem o czym mówię, bo mam również godziny w świetlicy szkolnej. Do tego im więcej zabawek tym mniejszy szacunek dla nich. Rzucane, kopane, psute, często umyślnie, zabawki w naszych szkołach, pewnie są szczytem marzeń dzieci z Indii. Ale taki jest świat i prawa nim rządzące, zawsze były nierówności i pewnie tak już pozostanie. Patrząc na szkołę podstawową w Indiach aż trudno uwierzyć, że w takich warunkach rodzą się wybitni naukowcy w dziedzinie medycyny czy informatyki. Poniżej Szkoła Podstawowa w Sanand 2006 rok. To co zwróciło moją uwagę to ostatnie zdjęcie, gdzie w pierwszym rzędzie stoi dyrekcja i nauczyciele płci męskiej oraz Zbyszek a za nimi panie nauczycielki. Zdjęcie to świetnie pokazuje pozycje kobiety w Indiach, ale temu zagadnieniu poświecę osobny wpis.
Lekcja wychowania fizycznego na świeżym powietrzu, tutaj strój gimnastyczny nie jest obowiązkowy.